poniedziałek, 9 stycznia 2012

I hate Monday.

Nie cierpię poniedziałków...
Szczególnie dzięki mej niegdyś ukochanej klasie. Tutaj w tej dżungli ciężko znaleźć zaufaną osobę. Ludzie, za którymi kiedyś skoczyłabym w ogień, teraz stają się mi zupełnie obcy. Zaczynam ich nawet nie zauważać. To smutne ale mówi się, że prawdziwa przyjaźń trwa wiecznie. Możliwe, że ktoś z góry daje mi znak, by z czegoś się wycofać, póki jeszcze nie jest za późno. Tak łatwo udaje się kogoś innego a tak trudno dziś być sobą...

Wiadomość o tym, że prowadzę bloga wstrząsnęła moimi znajomymi z klasy. Są doprawdy żałośni, że udostępnię im me prywatne zapiski, w których publicznie o nich piszę.
Sumując dzisiejszy poniedziałkowy dzień zaliczam do tych jednych z najgorszych. Nie pamiętam, kiedy czułam się tak źle w swoim ciele. Dodatkowo mała kolejna sprzeczka z panią od fizyki, którą serdecznie pozdrawiam. Nie bój się Dżasta, ja i tak kocham fizykę i niestety ty tego nie zmienisz :).
http://www.youtube.com/watch?v=ijZRCIrTgQc

Zastanawiam sie tylko co ludziom daje upokarzanie kogoś innego. Wiem, leczą tym wlasne kompleksy ale musi być coś jeszcze. Przecież nie robili by nikomu takich świństw z błahych powodów... Przeciez muszą wieleć jak to boli, szczególnie tak delikatną osobę jak ja... Pozostawiam im to własnym sumieniom. Niech ich gryzą, rozrywają na malutkie cząstki.

Dzień jak najbardziej dietkowy podobnie jak wczorajszy, Ostatnio nie mam ochoty jeść, nie widzę w tym głębszego sensu. Oby nie powtórzyła się sytuacja sprzed roku.

http://www.youtube.com/watch?v=1w7OgIMMRc4&feature=g-vrec&context=G28d4265RVAAAAAAAADQ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz